Historia na pierwszy rzut oka śmieszna i nic w tym dziwnego, bo kiedy o tym myślę to miewam ataki głupkowatego śmiechu, ale po przemyśleniu potrafi zmrozić krew w żyłach.
Ale zacznijmy od początku. Wybrałem się któregoś dnia do sklepu z alkoholami z chęcią zakupienia pierwszej własnej butelki szkockiej whisky. I nie był to pierwszy lepszy, najtańszy monopolowy, tylko dobry sklep z konkretną renomą (na której bardzo dużo u mnie stracił) i dobrymi alkoholami.
Pierwszą rzeczą, która na dzień dobry zniechęca mnie do robienia zakupów w takich właśnie sklepach jest to, że kiedy ledwo wejdę do sklepu pojawia się przy mnie ekspedientka z pytaniem ‘co podać?’, albo ‘czym mogę służyć?’ i skutecznie zasłania mi półkę, na której chciałbym się skupić wybierając alkohol…
Więc skoro sam nie mogłem zobaczyć co znajdowało się na półkach, grzecznie pytam ‘jaką szkocką whisky mogła by mi pani polecić?’ I ku mojemu zdziwieniu, ale to przeogromnemu zdziwieniu pierwszą propozycją był Passport (w skrócie mówiąc nie jest zły, ale nadaje się raczej na imprezę, a na pewno kiedy byłbym sprzedawcą nie był by on moją propozycją)- rozumiem, że jest tani i zdatny do picia i pewnie najlepiej z tego powodu ‘schodził z półki’, więc dlatego znalazł się na pierwszym miejscu listy Pani sprzedawczyni. Jednak pytam dalej ‘a może coś lepszego?’… Pytanie to wprawiło ją w widoczne zakłopotanie, ale po chwili otrzymałem odpowiedź jakiej się nawet nie spodziewałem- ‘No to jak chce Pan coś lepszego to ja proponuję Jacka Danielsa’. Po tych słowach nawet nie wiedziałem jak zareagować- ja tutaj oczekiwałem, że kolejną propozycją będzie Ballantine’s, albo Johnnie Walker, a tutaj JD, który nic wspólnego ze szkocką whisky nie ma, bo nawet nie stoi obok niej na półce. Gdzie amerykańskiej Tennessee Whiskey do whisky szkockiej…
Nie zastanawiając się długo opuściłem owy sklep i wybrałem się do marketu, gdzie mogłem się spokojnie przyjrzeć interesującym mnie alkoholom, mogłem wziąć butelkę do ręki, sprawdzić jej kształt, wagę, fakturę i etykietę.
Kiedy już sobie wybrałem najodpowiedniejszą butelkę spokojnie udałem się do kasy gdzie spokojnie zapłaciłem.
Taka niby mała anegdota, ale doskonale pokazuje jak działają małe sklepy i dlaczego coraz mniej ludzi chce z nich korzystać.
Podobne wpisy
Ten artykuł znaleziono w wyszukiwarce Google m.in. z fraz:
- promocje whisky w marketach
- gdzie kupować whisky
- gdzie i w jakim sklepie mozna kupic alkohol w smiesznych butelkach
- whisky z marketu
- gdzie kupic dobrego balantice
2 kwietnia 2013 at 18:01
Jesli szkocka to tylko i wylacznie Chivas Regal, najlepiej 18, ale 12 tez jest fajna. Fit like ‘idae?
3 kwietnia 2013 at 00:27
Szczerze, Chivas nie jest jakiś wyjątkowy (ale to tylko moja opinia) a za taką cenę można juz kupić przyzwoitą Single Malt.
Ale wracając do Chivasa, 18 piłęm tylko raz i naprawdę było o wiele lepsza od 12 (która nie jest jakaś wyjątkowa i praktycznie nie jest jakoś o wiele lepsza od Ballantines’a albo Williama Lawsons’a.
5 listopada 2013 at 20:06
I co w końcu wybrałeś? 🙂
5 listopada 2013 at 20:19
Wtedy kupiłem Ballantines’a , Williama Lawsona później okazyjnie zakupiłem Passporta, ale tego to już głównie do drinków. Później zacząłem polować na Malty 🙂
Teraz w marketach można dostać o wiele lepsze okazy niż tanie blendy, więc dalej poluję na interesujące butelki 🙂
5 listopada 2013 at 20:53
Nie tak dawno William Lawson był w żabie za 39,99 i dobrze mi się kojarzy 🙂
5 listopada 2013 at 20:58
Często są na niego właśnie takie promocje. A co do smaku, to na głowę bije czerwonego Jasia i połowę blendów dostępnych na rynku 🙂
25 października 2015 at 20:23
Pewnie, że Jack Daniel’s to nie jest produkt godny polecenia. Warto zainteresować się mocniej i poszukać czegoś wyjątkowego. Jest amerykański produkt, który z powodzeniem konkuruje ze wszystkimi szkockimi produktami. Mówię o Wild Turkey Bourbon!